Radny Torunia jest jednym z kilkuset Polaków, którzy nie mogą odzyskać pieniędzy za niewykorzystane bilety na Euro 2012.
- Pokazali, że wielka UEFA z maluczkimi kibicami z Polski w ogóle nie musi się liczyć - irytuje się w
reportażu stacji TTV Myrcha. 28-latek to radny Torunia. Jest członkiem Platformy Obywatelskiej. Skończył studia prawnicze na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika, pracuje w kancelarii radcowskiej. W
biogramie umieszczonym na stronie magistratu jest opisywany jako liberał "stawiający na pierwszym planie wolność jednostki". "Jego największą pasją jest
piłka nożna! Przez wiele lat reprezentował barwy toruńskich klubów piłkarskich, Elany i MKS Włókniarz".
Futbol nie dostarczył mu jednak samych radości.
Myrcha to bohater reportażu TTV - opowiada w nim, jak skomplikowane są próby odzyskania pieniędzy za niewykorzystane bilety na mistrzostwa Europy w
piłce nożnej. Jest jednym z - jak się szacuje - ok. 400 kibiców w takiej sytuacji. W przypadku Myrchy chodzi o 1,5 tys. zł.
Bilety na Euro 2012 zdobył w powszechnym losowaniu. Miał szczęście, ale i pecha - trafił na wejściówki nie na mecze w Polsce, ale na Ukrainie. Kiedy policzył koszty wyprawy na wschód - zrezygnował. Był zbyt drogi. Wcześniej za bilety zapłacił, zakładając - zgodnie z regulaminem - że może z nich zrezygnować i zwrócić. Tak zrobił, ale pieniędzy do dziś nie odzyskał. W rozmowie z reporterem TTV Tomaszem Pasiutem mówił: - Doszło do tego, że my wystawiliśmy bilety, za które już zapłaciliśmy (rezygnując z nich). Ktoś je nabył. Natomiast UEFA wzięła pieniądze od tamtej osoby, a nam nie oddała.
Jak wyegzekwować pieniądze? Myrcha nie mógł skontaktować się z UEFA, nieosiągalny był też
Polski Związek Piłki Nożnej. Kiedy z
PZPN chciał rozmawiać dziennikarz, został odesłany do kończącej działalność spółki Euro 2012. Problem w tym, że jej dyrektor wykonawczy Krzysztof Pohorecki odsyła z kolei do UEFA. A ta potwierdza, że ok. 400 osobom z Polski pieniędzy jeszcze nie zwróciła. - Jesteśmy lekceważeni - kwituje w reportażu Magdalena Myrcha.
Autor reportażu, Tomasz Pasiut, wylicza jak duży może być dług UEFA. Zakładając, iż w Polsce poszkodowanych osób jest 400, to gdyby pomnożyć tę liczbę przez 1,5 tys. zł (jak w przypadku Myrchy) oraz 16 państw, które grały w Euro, suma robi wrażenie - to ok. 2 mln euro!
UEFA twierdzi, że zwróciła pieniądze już 95 proc. kibiców. Polakom na razie nie, ponieważ... źle podają numery bankowe. Myrcha temu zaprzecza.
Cały reportaż można obejrzeć w
serwisie TTV .